poniedziałek, 16 czerwca 2014

I kto tu jest potworem?

Zapakowani jak świeże bułeczki wyciągamy z parkingu nażarte karosze i żegnamy się z Akitą.
Jedziemy na niedaleki półwysep Oga spotkać się z kilkoma potworami i dziką przyrodą. Już nazwa półwyspu, przypominająca ogra oraz jego toporzasty kształt, dają potworne zestawienie.



I rzeczywiście, u wjazdu na półwysep witają nas dwie mało sympatyczne i wielkogabarytowe postacie. 

W kadrze po lewej widać fragment samochodu.
Ogry?! Nie. :) Te straszydła to Namahage - bogowie shinto. Wyposażone są w długie noże deba-bocho. Dokonują nimi symbolicznego wycinania bąbli, które są symbolem długiego zimowego przebywania przy piecu, a więc lenistwa.



Noszą też boskie insygnium - różdżkę opasaną papierowymi paskami, służącą do symbolicznego oczyszczania, zwaną tu gohei (znamy ją z wcześniejszych notatek pod nazwą onusa). Części ich garderoby wykonane są ze słomy i także są nacechowane symboliką. Kede - słomiany płaszcz, jest symbolem boskości (tak jak maska). Habaki - słomiane nagolenniki, są symbolem przybycia/pochodzenia z innego miejsca. Waragutsu - słomiane buty, symbolizują przybycie w śniegu z dalekiego miejsca.


Swoją akcję Namahage podejmują 31 grudnia na zamknięcie roku (wcześniej misterium odbywało się zgodnie z kalendarzem księżycowym). Ich zadaniem jest wyplenienie lenistwa, ochrona przed chorobami i nieszczęściami, a także zapewnienie dobrych zbiorów i tym samym obfitości jedzenia.



Do tej pory wszystko fajnie. Tradycja, zabobon i zabawa. Jest niestety jeden mocno brutalny element obrządku. Upiory wpadają parami lub rzadziej trójkami do domów, wrzeszcząc strasznie: "są tu jakieś płaczliwe dzieci!?!?" albo "są tu niegrzeczne dzieciaki!?!" i udają poszukiwanie dzieciaków.


Co robią wtedy małe dzieci, nietrudno sobie wyobrazić. Wpadają w przerażenie i płacz, chowają się, gdzie się da, a ich rodzice udają, że dzieci nie ma i wychwalają je, częstując upiory ciasteczkami mocha oraz sake i tradycyjnym jedzeniem. Tę część rytuału musiał dodać jakiś rodzic sadysta. Widziałem zdjęcia zaryczanych i przerażonych śmiertelnie dzieci, którym zapewne się mówi: " widzisz, tym razem mamusia i tatuś cię obronili, ale musisz być grzeczna/y, bo w przyszłym roku Namahage mogą cię znaleźć i...". I... dzieciak ma zapewniony temat koszmarów nocnych i lęków na całe lata. Przypomina mi się "czarna pedagogika" opisywana przez Alice Miller. Dramat dzieci dyktowany lenistwem i ignorancją rodziców.


Kiedy kładłem się spać na kempingu o nazwie... Namahage, powiedziałem sobie lekko drżącym i cichym głosem, że jeśli o północy odwiedzi nas jakiś ogr, to mu tak skopię tyłek za wszystkie przerażone maluchy, że z rana nie będę mógł z bólu wsiąść na rower, a on usiąść na własnej d... do kolejnego sylwestra, kiedy to zacznie wreszcie rozpowiadać, że kocha wszystkie dzieci i wie, że są wspaniałe. W zamian za to przesłucha dobrze wszystkich rodziców z ich głupoty, bo jeśli nie oni, to kto tu niby jest potworem?


Powiedziałem "kładłem się spać na kempingu"? Dokładnie tak! To nasz drugi czynny kemping, a do tego full wypas. Dostaliśmy stanowisko nr 30 i mogliśmy się wreszcie legalnie i za dnia rozbić!


Na pozostałych stanowiskach tłumów nie było.


Na całym kempingu na naszą dwójkę przypadało jakieś 10 osób obsługi i pobliski onsen. :))) Cesarskie życie przez jedną noc!



Korzystając z wczesnej pory, zafundowaliśmy sobie wycieczkę po okolicy z odciążonymi rowerami. Co za ulga! Z radości zafundowaliśmy sobie strzał kawowy z zakręconymi ciasteczkami.


A także podziwianie faktycznie pięknych okoliczności przyrody!









Na zakończenie dnia jako doświadczone dyndasy wskoczyliśmy do wrzątku zwanego onsenem i załadowaliśmy jajko z kurczęciem na ryżu na kolację.


Jako zagrycha rolę zagrały małe krabiczki.


Wykonaliśmy foty instrukcji obsługi wody i śmieci dla Gosi (gdyż to jej pasja jest - instrukcje dobrego zachowania).



Umyliśmy facjaty i poszliśmy LEGALNIE spać.


Jutro kolejne potwory. Dobranoc!


14 komentarzy:

  1. Czy TO na ostatnim zdjeciu to ma byc lazienka???
    A jak w niej umyc inne... hmmm... czlonki, niz rece? :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakrecone ciasteczka? To przeciez stary, znany, polski sekacz. O dziwo, bardzo popularny w Japonii.
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. ...sam bym takim rodzicom skopał siedzenia, ile to człowiek się na wył kiedy przychodzili wiliarze (kolędnicy)...

    OdpowiedzUsuń
  4. mnie to sie te potwory JUZ snia!!

    OdpowiedzUsuń
  5. To znęcanie się nad dziećmi nie ma granic. W Polsce - Świętym (???) Mikołajem, tudzież Gwiazdorem u nas np., a w Japonii potworami.
    Fajny popas :) a te tory wiodące gdzieś tam - cudne :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Okolica przepiękna, ale te figury i obyczaje straszenia dzieciaków okropne..

    OdpowiedzUsuń
  7. Potwory to "pesatka" wobec Godzilli. Uważajcie na nią na tym pustkowiu.

    OdpowiedzUsuń
  8. O Jezusicku! Potworom mówimy łapy precz, za to krajobrazom wręcz przeciwnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podłączam się do Twojego komentarza, z ust mi go wyjęłaś po prostu :)

      Usuń
  9. Świątyńka śliczna i krajobrazy też.
    O potworach wolę zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hm, to ja wolę jakieś mniej inwazyjne metody na wyplenianie lenistwa, ochronę przed chorobami i nieszczęściami oraz na zapewnienie dobrobytu i obfitości łask wszelakich. Niech się te Namahagi wypchają. Słomą oczywiście. :]

    Widoczki niczegowate, zwłaszcza na kawę i ciasteczko. ;)

    Powodzenia! No i właściwie to... dobranoc. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pozdrawiam, Roman

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj jakie fajne ogry całkiem jak żywe, kiedyś pewnie prawdziwe duże i dobrze że nauczono dzieciaki by się ich bały. :) Teraz już nie muszą a dorośli dalej uczą. :) Ale mieli rogi na głowach fajne. :)

    OdpowiedzUsuń