U nas ku lepszemu idzie.
Gosia szczęśliwie w domu. :)
Do dzisiaj odbyłem kilkanaście rozmów (97,6% w języku japońsko-miganym) na temat pakowania i transportu rowerów. Otrzymywałem sprzeczne lub niejasne informacje, choć wszyscy (poza jedną panią w firmie spedycyjnej KuroNeko - Czarny Kot - bardzo chcieli pomóc lub dobrze to udawali. Oczywiście pozwę KuroNeko do sądu jako pełnomocnik mojego Yaserka (vel Hokusika) za szarganie dobrego imienia czarnego kota! Im więcej informacji uzyskiwałem, tym bardziej zagubiony byłem.
Jednak dzisiaj trochę chmur się rozeszło. Wydaje się, że przeszliśmy przez przybój i za chwilę wypłyniemy na spokojne wody. :)
Mój rower wszedł bez problemu do nowej torby, a nawet pewien zapas pozostał. Ta torba robi dużo lepsze wrażenie co do odporności materiału na uszkodzenia. Wydaje się również, że wymiary są spoko do dowolnego pociągu, bo jeśli postawić ją pionowo, to ma 140 wysokości i 80 szerokości, a więc zmieści się w świetle oparcia ławki. Ulżyło mi mocno. :)
Rower Krzyśka dotarł ok. 11. i też zmieścił się w nowej torbie. Wyglądają teraz jak bliźniaki. :)
Koji nadal cierpliwie współpracuje i zamówił nam transport na 16., tylko nie jest pewny, czy wezmą je w tych workach bez kartonów. Jeśli nie zechcą w workach, to mój wsadzamy do "starego" kartonu, a dla Krzyśka Koji coś wykombinuje kartonowego.
Spakowałem również sakwy do wielkiego wora, który będzie w sytuacjach "pociągowych" robił za walizkę. Straszny to potwór i ciężki, ale wszystko spokojnie pomieścił. To najważniejsze!
Tak więc po wczorajszych porażkach dzisiaj idzie wszystko jak po maśle. Tylko uwiązani w domu jesteśmy, bo najpierw pakowania, a teraz czekamy na firmę przewozową.
Krzysiek poszedł na pierwszy samodzielny spacer, a ja siedzę na dyżurze, bo mogą przyjechać przed czasem.
Za to po czwartej, jak się wszystko uda, to lecimy w miasto coś porobić. Nie wiem tylko co. Wuj mówi, że można palić. :) Tylko czasu nawet nie ma, żeby podpalić, a z suchym i zimnym w gębie nie będę po stolicy latał, bo nie uchodzi! Z zapalonym tym bardziej!
Czuj!
Krzysiek wrócił z tego spaceru? ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
Krzysiek zwrócony, rowery wysłane. Zabrała je znana skądinąd firma KuroNeko :) Kazali je jeszcze w kartony opakować i jazda! Sądu tym razem nie będzie.
UsuńJutro będzie wesoło, bo hotel dostanie dwa kartonowe grzmoty zanim my tam się pojawimy, a nawet mi się nie chce do nich pisać, bo i tak "lost in translation" będzie. Zrobimy im siurpryzę :)
Serdecznie pozdrawiam i życzę szerokiej drogi. Cały czas "kibicuję" - o jedną dobę później ;) No i niech się
OdpowiedzUsuńskończą problemy "rowerowe".
Pozdrawiam również Twojego "nowego" Towarzysza... T.
Hmmm, a to KuroNeko to aby na pewno kot, a nie kura? :)))
OdpowiedzUsuńAle te Japonce drobiazgowe i pedantyczne rowerowo, klody pod nogi rzucaja porzadnym turystom. A niech ich! ;))
NO! Już dowiedziałam się z komentarza, że ekspedycja rowerów odbyła się szczęśliwie. Teraz nic, tylko czekać na relacje z drogi :)
OdpowiedzUsuńho, ho, ho, ależ to ładnie się dziś poukładało :)
OdpowiedzUsuńteraz to tylko czekać na sprawozdania z drogi trzeba!
pozdrawiam :)
Powitałam Gosię, zajrzałam tutaj i cieszę się, że rowerowy problem się rozwiązał. Będę jeszcze zaglądać.
OdpowiedzUsuń...z tymi rowerami to większy problem jak u nas za komuny, he he he...
OdpowiedzUsuń