czwartek, 5 czerwca 2014

Bigos z Akiby

Bigos z Akiby to danie dziwne z wielu powodów. Po pierwsze zamienia się tu podmiot z przedmiotem. Przynajmniej tak mi się wydaje. Po drugie Akiba jako wyspa byłaby trudnym do przyrządzenia składnikiem bigosu. Ale po kolei.

Po oddaniu rowerów w niepewne ręce KuroNeko postanowiliśmy sprawdzić, czy coś się "na mieście" zmieniło. Znaczy, ja sprawdzałem, a Krzysiek się zapoznawał.
I co? Zmieniło się? Bynajmniej!



Na stacjach metra uporządkowane kolejki cierpliwych pasażerów, którzy po zatrzymaniu się pociągu ustawiają się karnie po obu stronach wejścia, aby wychodzący mogli spokojnie wyjść i dopiero po wyjściu ostatniego, spokojnie, jeden po drugim wchodzą do środka. W środku 100% z nich natychmiast włącza komórkę na tryb wyciszony (etykieta), przy czym 94,4% jest przez tę komórkę wessane w wirtualny świat blogów komórkowych, mejli, czatów i co tam jeszcze media nadają. Reszta na ogół śpi. Jaki to niesmak jest, kiedy jednemu z dwóch Polaków będących w wagonie nagle w kieszeni rozlega się głośne "tralalalala, dzyń, dzyń"!!!!! Jaki to cynober na dwóch, bladych do tej pory, gaijińskich twarzach! Jakie gorączkowe szukanie komórki w przepastnych, akurat w tym momencie, czeluściach kieszeni! Sygnał, po długich eonach, wreszcie wyłączony, ale głowy zwieszone wstydliwie do samej podłogi i do samej stacji wysiadkowej dwóch urwisów.


Akiba to wyspa. Jest cząstką archipelagu o nazwie Tokio. Morze gęstej tkanki urbanistycznej sięgającej dziesiątki, a nawet setki kilometrów w każdym kierunku wypiętrza się i rozświetla wyraźnie w niektórych miejscach. To są wyspy zwane sakariba - gwarne okolice stacji kolejowych i stacji metra. Wokół nich najpełniej tętni miejskie życie. Najwięcej tu sklepów i knajpek, a także wszelkich innych obiektów użytku publicznego. Jeśli puścimy się spacerkiem po promieniu oddalającym nas od którejś z nich, to wkrótce stwierdzimy, że robi się wokół coraz ciszej, ciemniej i niżej. I tak aż do następnej sakariba, przy której życie nabiera znowu wielkomiejskich klimatów.


Akiba, której pełna nazwa to Akihabara, znana jest z Electric City, czyli miasteczka pełnego sklepów elektronicznych (pisałem o tym wcześniej). Jest to również wyspa Otaku, czyli młodych ludzi lubujących się, a raczej żyjących wręcz klimatami mangi i anime. Tu można kupić wszelkie komiksy i filmy tej branży, a także mnóstwo gadżetów z nią związanych.



Na ulicach często widać ekstrawaganckie stroje i fryzury (te dwie postacie po lewej od dziewcząt to chłopcy). 


Jest jasno i kolorowo. Z każdego kąta rozbrzmiewają dźwięki cukierkowego japońskiego popu albo dynamicznych gier wideo.



Jeden z budynków to trzy piętra bezmyślnej i niesłychanie głośnej rozrywki, firmowany przez producenta sprzętu do gier wideo i samych gier - Sega. Takie pachinko dla nastolatków. Automaty do losowania wszystkiego. Na poniższym zdjęciu jest automat do losowania Kite-Kata.


Tu znaleźliśmy też purikura, czyli automat do zdjęć, znany u nas z wydania "paszportowego", który tutaj służy czystej rozrywce. Tabliczka nad kabiną pokazuje kierunek do przebieralni, bo w purikura można być każdym. Wykonywane później zdjęcia są obrabiane przez komputer, nadając pożądany kształt twarzy i jej szczegółów, np. powiększone oczy, kształtne usta itp. Potem można własnoręcznie dopisać i dorysować, co tam do młodej głowy wpadnie (wciąż elektronicznie na dotykowym ekranie), a na koniec wydrukować w dowolnym formacie z opcją samoprzylepną.


W tym budynku mieści się scena słynnego girlsbandu - AKB48. 



To fenomen japońskiej popkultury, który narodził się w 2005 roku. Asushi Yakimoto, producent muzyczny, wpadł na pomysł utworzenia popgrupy dziewczęcej, która w odróżnieniu od innych miała posiadać własną scenę, na której codziennie odbywałyby się koncerty (codziennie!). AKB to skrót od Akiby, a 48 to założenie liczebności zespołu (3 x 16) ze względu na codzienny rotacyjny grafik koncertowy. Każdy z zespołów grupy ma przypisaną literę oraz odrębną stylistykę, co rodzi swego rodzaju wewnętrzną konkurencję - my w rodzinie znamy to dobrze. :) Teksty, ubiór, choreografia to pomieszanie lolitkowatej dziewczęcości z subtelną seksualnością. Dziewczynom zgodnie z kontraktem nie wolno wchodzić w żadne związki, bo powodowałoby to odpływ fanów.


Tu na zdjęciu stoisko z gadżetami do świetlnego kibicowania dziewczynom

Pomysł okazał się strzałem w strzałę, która tkwiła w strzale, a ta w jeszcze jednej strzale, a tamta w dziesiątce! Wilhelm Tell razy Robin Hood, i do kwadratu! Biznes rozrósł się do ponad 140 dziewczyn, wypączkował do innych miast Japonii, a także do Chin i Indonezji. Sprzedaż ogólna (bilety, płyty, gadżety itp.) przekroczyła w 2012 roku 226 mln $ (nie jenów - dolarów amerykańskich!). Że ja na to nie poszedłem?!? Za jedyne 1500 ¥ (45 pln) liznąć kawałek biznesu, który znosi złote jaja w ślicznej oprawie w krótkich spódniczkach!?! Niestety... trzeba było zwiedzać dalej! Iść prezentować miasto Krzysiowi!


Tu, w innym miejscu, restauracja dla ludzi i piesków. Każdy zje, co lubi. Można sobie podbierać z talerzy i pretensji za to nie będzie. Można sobie pogadać i poszczekać. Na półkach psia rozmaitość! Są też podobne lokale dla kotków, ale działają według innej zasady. Tam kotki są mieszkańcami, a ludzie, którzy je kochają, a mieć w domu nie mogą, przychodzą z nimi poobcować przy kawie.


I tak to: wszędzie światła, dźwięki, klaksony, ludzie, dźwięki, gwar, światła, ludzie, my, gwar, muzyka, błyski, kakofonia gier, uwaga schody ruchome, jidohanbaiki, o! Krzysiek!, jazgot, płynący neon, dziwnie przebrany za lolitkę pan, chodźmy stąd!!!!


Aha! Co to jest bigos z Akiby? To wiele przeróżnych informacji nadawanych z jednego miejsca - Akihabary. :)



7 komentarzy:

  1. O rany, to już chyba wolałabym tę zupę, którą koniecznie trzeba zapić colą, żeby przeżyć. ;) Przeczuwam, że w tej okolicy bym się nie odnalazła - i to zarówno w przenośni, jak i dosłownie. Tego bigosu więc nie zamawiam. :)

    PS. KuroNeko się wywiązało i dostarczyło Wasze rowery do celu?

    OdpowiedzUsuń
  2. No prosze, ledwie rozwiala sie smuga kondensacyjna za Gosi samolotem, a Tobie juz girlaski w glowie! Cale szczescie, zes za guru robic musial... :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. no taaaa, co z oczu to z serca...nic tylko o babach, pardon dziewczynkach :P no to teraz sie zacznie, lece schowac sie za slup :P
    Kiedy dosiadacie rumaki i w plener?

    OdpowiedzUsuń
  4. Hana - moze te koszulki cos znacza, jak na turdeFrans.

    OdpowiedzUsuń
  5. słyszałem coś o tym barze dla kotów, ale myślałem że to działa na zasadzie przychodzisz z kotkiem zamawiasz mu żarło on je, bawi się z kumplami, wychodzi szczęśliwy razem z właścicielem, ale skoro się kota tam zostawia, to nie lubię tego miejsca! już mi bardziej pasuje polski odpowiednik tego baru czyli Wrocławski DT :)
    Rafał

    OdpowiedzUsuń
  6. Styt, panie, styt, tak się w pociągu zachować, oj nieładnie nieładnie :-)) Nie zazdroszczę. Ale w sumie, Wy gaijini, to Wam wolno, i tak jesteście gorsi, co nie? ;-)

    OdpowiedzUsuń