niedziela, 7 lutego 2016

Dwie perły - dwa wspomnienia

Jak upiec dwie wielkie pieczenie na jednym małym ogniu?
Dwie pieczenie to dwie historyczne perły dwóch sąsiadujących ze sobą krajów. Każda z nich z osobna to temat na długą opowieść i setki zdjęć w moim aparacie.
Mały ogień to czas na opisanie wydarzeń w obu miejscach i pojemność formy, jaką jest blogowy post.
Spróbujmy...
My mamy swoją bitwę pod Grunwaldem, Kazimierza Wielkiego i Polskę od morza do morza. Tam i wtedy umacniała się i kwitła polskość. To silne mury naszej tożsamości narodowej. 
Dygresja - mamy też, o czym być może nie wszyscy chcą pamiętać, Rzeczpospolitą - ojczyznę wielu narodów. Dom wielu uchodźców. Wspólną przestrzeń Polaków, Litwinów, Żydów, Niemców, Ukraińców i Rusinów. Przestrzeń utraconą bezpowrotnie. Zhomogenizowaną. Nudną. Może dlatego, z tej dławiącej nudy, sami sobie skaczemy do gardeł.
Dla mieszkańców Kambodży takim miejscem w czasie jest Imperium Khmerów. W przestrzeni zaś - Angkor - stolica imperium.
Imperium Khmerów narodziło się w IX w. przez zjednoczenie kraju i uniezależnienie od Jawy dokonane przez króla Jayavarmana II. W okresie swojej świetności imperium obejmowało niemal cały obszar Indochin z terenami dzisiejszych Laosu, Tajlandii i południowej części Wietnamu. Królowie imperium pozostającego pod wpływem hinduizmu uważani byli za devarāja - wcielenie hinduskich bogów. Kolejni władcy fundowali potężne kompleksy świątynne, przenosząc jednocześnie centra władzy w obrębie terenu zwanego Angkor (dosłownie - "miasto").
Obszar zajmowany przez ówczesne miasto wraz z pomniejszymi świątyniami i systemem nawadniającym obejmuje 1000 km kw. (dzisiejsza Warszawa zajmuje połowę tej powierzchni). W szczycie rozwoju zamieszkiwało je około miliona mieszkańców. Dla porównania Londyn w XII wieku liczył ok. 20 tys. mieszkańców, a liczbę miliona przekroczył dopiero w XIX w. Wielu historyków uważa, że Angkor był największym miastem na świecie właśnie aż do czasów rewolucji przemysłowej XIX w. Zachowywał miano największej metropolii, mimo że od kilku wieków nie istniał!
Angkor upadł w XV w. po długotrwałych wojnach z sąsiadem z zachodu. Dodatkowymi czynnikami upadku było przeniesienie wagi religii z hinduizmu na buddyjską Therawadę i zaniechanie prac publicznych utrzymujących skomplikowany system nawadniania i produkcji rolnej. Państwo Khmerskie nie przestało istnieć, ale stolicę przeniesiono daleko na południe, w miejsce dzisiejszego Phnom Penh.
W byłej wyludnionej stolicy rozpoczął się proces, którego efekty do dzisiaj stanowią o atrakcyjności kambodżańskiej perły. Drewniana zabudowa, która była domem miliona mieszkańców, stopniowo zanikała. W jej miejsce rozrosła się tropikalna dżungla, która całkowicie oplotła popadające w ruinę kamienne świątynie, tarasy i pałace. Stan taki trwał do początku XX w., kiedy francuscy archeolodzy rozpoczęli oczyszczanie ruin z porastającej je roślinności i podjęli konserwację pozostałości Angkoru. Można zazdrościć pierwszym badaczom z Zachodu, którzy zastali to niesamowite miejsce zapomniane i zdziczałe.
Dzisiejszy urok Angkoru polega na widocznych wszędzie pozostałościach mariażu kamiennych konstrukcji i tropikalnej dżungli. Świadectwem wieków wyludnienia i ekspansji roślin są powszechne deformacje konstrukcji, przechyły czy zawały. Na dłuższą metę kamień przegrywał z dżunglą.
Oto mały ułamek Angkoru, jakim widzimy go dzisiaj:


Prerub - niewielka świątynia, którą odwiedziliśmy o świcie.
Ta Phrom - świątynia z zarostem
- najbardziej tajemnicza, zawłaszczona przez dyniowce i figowce.
 Tu kręcono sceny do filmu Thomb Raider.
Na tych zdjęciach występuje często moja osoba (180 cm w porywach)
 w celu oddania skali tych monstrów.
W Ta Phrom było jeszcze luźno, ponieważ o świcie większość turystów pędzi do Angkor Wat
 uwieczniać blaski pierwszych promieni słońca.
Tego dnia wygraliśmy - pierwsze blaski były schowane za chmurami.

Jedna z mniejszych świątyń - Ta Kev.


Brama Zwycięstwa.
Tarasy Słoni.
Bayoan - świątynia 2000 twarzy.


Współcześni rezydenci Angkoru.



Jedna z bram do kompleksu świątyń Angkor Thum.
Angkor Wat - największa i najsłynniejsza świątynia (hinduistyczna) Angkoru. Zdjęcie zrobione z dużego dystansu, bo wielkość wież i gęstość zabudowy utrudniały kadrowanie z bliska.

Częsty obrazek w Kambodży - ofiary min przeciwpiechotnych. Tutaj zarabiają jako zespół muzyczny. Zatrzymywali się przy nich przewodnicy, objaśniając swoim grupom problem min w Kambodży. Grosz sypał się gęsto. To dobrze.
 Wspomniałem wyżej, że główną domniemaną przyczyną upadku Angkoru były wojny z zachodnim sąsiadem. Chodzi o królestwo Ayutthai, przodka dzisiejszej Tajlandii.
Ayutthaya, zwana na Zachodzie Syjamem, zamieszkana była przez ludność nazywającą siebie Tai. Po wcześniejszych podbojach sąsiednich królestw okres jej hegemonii nastąpił po złamaniu dotychczasowej potęgi, czyli Królestwa Khmerów. Było to w XV w.
Królestwo Ayutthai kwitło do drugiej połowy XVIII w. i ugięło się pod naporem sąsiadów z... zachodu - Birmy. Birmańczycy obrócili stolicę kraju w kompletną ruinę. Zasada domina.
Birmańczycy, których własnej stolicy zagrażała armia chińska, wycofali się z Ayutthai, ale miasto nie podniosło się już z ruin. Po krótkim okresie rozbicia dzielnicowego, kilkanaście lat później, generał, a później król Taksin zjednoczył kraj ponownie ze stolicą w nowym miejscu.
Wiem, że ten ciąg dat i wydarzeń może męczyć. W każdym razie ja jestem już wykończony.
Dopowiem więc tylko, że Taksina zdekapitował wkrótce generał Chakri, założyciel dynastii Ramów. Przeniósł stolicę w miejsce dzisiejszego Bangkoku. Dynastia Ramów króluje Tajlandii po dziś dzień. Obecny Rama, którego portrety i zdjęcia wiszą w całym kraju mniej więcej co 100 m w każdą stronę, jest Ramą IX. Jednym z ważniejszych osiągnięć tej dynastii jest fakt, że dzięki elastycznej i sprytnej polityce Tajlandia jest jedynym krajem Indochin, który nie stał się kolonią francuską.
W Ayutthaya wylądowaliśmy kilka dni po pożegnaniu Angkoru.
Jak wygląda dzisiaj? Zobaczcie:

 Stara stolica zaskakuje inną stylistyką ryksz - to coś ma okrągłą kierownicę.
Wielkość drzew tylko nieco ustępuje tym z Angkoru.
Wizytówka ruin w Ayutthaya - głowa Buddy robiąca "a kuku!".
Świątynia Phra Mahathat - widok ogólny ruin.
Phra Mahathat - detal.
Phra Mahathat - widok ogólny.
Małe liany zaglądają do małych kramów.
 Stupy świątyni Phra Sri Sanphet - jeszcze jeden z symboli Ayutthaya.



Zabytki, w tym Ayutthaya, można podziwiać z grzbietu słonia - są dużo większe od tych z Mondulkiri Sanctuary.
Leżący Budda w Lokkayasutharam (ten z tyłu).
Imponująca Chaiwatthanaram.
W Chaimongkhon wierni ubierają innego spoczywającego Buddę.


Centralna stupa w Chaimongkhon.
Oba zespoły historyczne, upadli wrogowie Angkor i Ayutthaya, funkcjonują dziś pod auspicjami UNESCO i przynoszą swoim współczesnym państwom spore dochody z turystyki. Architektoniczne mumie ściągają co roku miliony ciekawych ich nieodpartego uroku i tajemniczości. Wysyłają w świat memento, które jednakże nie odnosiło, nie odnosi i nigdy nie odniesie żadnego skutku w dziedzinie pokoju.
Kiedy wczesnym popołudniem odpoczywałem w cieniu jednego z wielkich figowców porastających ruiny Angkoru, podszedł do mnie kierowca rykszy i zaczął zadawać pytania dotyczące naszych rowerów.
Ponieważ jego angielski okazał się płynny, szybko przeszliśmy na tematy współczesnej Kambodży. Skarżył się na fatum ciążące nad jego krajem od wielu lat. Kambodża jest szczególnie poraniona przez wydarzenia wojenne i konflikty wewnętrzne. Do dzisiaj władza działa przede wszystkim na własną korzyść, czasem ze szkodą dla kraju.
Mój rozmówca miał nadzieję, że może teraz coś się zmieni, bo poprzedniego dnia przyleciał do Phnom Penh John Kerry, amerykański sekretarz stanu, budujący światową koalicję do walki z terroryzmem.
Zrobiło mi się przykro. Co może dać Khmerom współpraca ich skorumpowanego rządu z USA? Nowy sojusznik i przyjaciel światowego hegemona?
Mówię mu więc - myślę, że pierwsze, co zyskacie, to inwestycje wciąż nieistniejącej u was sieci McDonald's. Oni zawsze wchodzą pierwsi.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.

10 komentarzy:

  1. Leżący Budda w Lokkayasutharam (ten z tyłu).

    Haha, najlepszy komentarz do zdjecia jaki ostatnio czytalam,super!
    Aga z Czech

    OdpowiedzUsuń
  2. Napisałam komentarz pod wpływem lektury i zdjęć, źle kliknęłam i poleciał w kosmos, a może w dżunglę porastającą malowniczo ruiny? Największe wrażenie zrobiły na mnie drzewa, ich płynne, obłe, zwierzęce kształty oplatające kamienne budowle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyglądają jak potężne, zamarłe węże. Strach dotknąć, żeby nie obudzić...

      Usuń
  3. te drzewa sieją grozę, korzenie jak macki oplatają mury i pochłaniają ...
    udostępniłam na fb, można? jak nie, to wycofam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wnoszę sprzeciwu :)
      a nawet dziękuję...

      Usuń
    2. to się cieszę, i będę to robić dalej ;)

      Usuń
  4. Można by rzec, iż natura zniewoliła historię... fascynujący splot korzeni wokół ścian wspaniałych świątyni. Widoki przepiękne. Pozdrawiam i życzę mnóstwo fascynacji.

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest cudowne, magiczne, zupełnie jak na filmach...

    OdpowiedzUsuń
  6. Niezwykła jest ta architektura, tak inna od tego, co znamy z historii Europy i bliskiego Orientu. I niesamowity widok drzew splątanych z kamieniem. Takie wrażenie czegoś trochę z innej planety :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwsze: na zdjęciu detalicznym Phra Mahathat widzę co najmniej cztery... detale. ;)
    Po drugie: mimo zagęszczenia dat, skomplikowanych nazw i nazwisk (a może imion!) czytałam z dużym zaciekawieniem i prawie bez zmęczenia, choć z pewnym wysiłkiem mózgowym. :)
    Po trzecie: sama już nie wiem, czy bardziej zazdroszczę Ci słoni, z którymi się kąpałeś w Mondulkiri Sanctuary, czy tych nieprawdopodobnie urzekających widoków. Coś niesamowitego!

    PS. Czy przy tych wszystkich jego (np. Angkoru czy Ayutthaya) wysokościach ego człowieków choć odrobinę popada w kompleks niższości, czy nic go nie złamie? Pytam, choć Twoja konkluzja pod koniec i na końcu wpisu daje w zasadzie jasną odpowiedź. Hm. A może właśnie dlatego, że popada, człowiek nadal zachowuje się jak idiota, bo musi odreagować...

    OdpowiedzUsuń